Za nami kolejny bardzo upalny i sympatyczny dzień. Miło, gdy można po wycieczce ochłodzić się w basenie.
Dziś znów świętowaliśmy urodzinki i z związku z tym wybraliśmy się do Sigean - afrykańskiego rezerwatu dzikich zwierząt. Pierwsza część zwiedzania to powolny objazd samochodem po ściśle wytyczonych drogach na terenie rezerwatu, gdzie zwierzęta żyją na wolności. Trochę się obawialiśmy strusi, o których słyszeliśmy, że lubią skubać lusterka samochodowe. Mogliśmy się o tym zresztą naocznie przekonać. Na szczęście po uważnym zlustrowaniu z bliska naszego samochodu, struś nie wykazał bliższego zainteresowania lusterkami.
Część objazdowa zajmuje około 1h (7,5km; jazda z prędkością poniżej 10km/h)
Druga część to tradycyjne zwiedzanie na piechotę, tak jak w normalnym zoo.
Teren rezerwatu rzeczywiście ogromny i robi wrażenie. Zwierzęta można podglądać z przygotowanych wiat i punktów obserwacyjnych wyposażonych w lunety. Wszędzie dużo ławek, także w cieniu, więc można było przysiąść w trakcie zwiedzania. Flamingi przywołały nam z pamięci zeszłoroczne Camarque, ale na większą skalę. Oglądaliśmy głównie zwierzęta z Afryki: słonie, żyrafy, kangury, aligatory, szympansy, pelikany, gepardy i wiele innych gatunków.
Były też swojskie klimaty
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz